10 mar 2013

Trzeci.

-Wyjdziesz dzisiaj?- zapytała mnie przez telefon Sam.
-No.. nie mogę.
-Przyłapali Cię i masz szlaban?!
-Nie.. wychodzę po prostu.- przewróciłam oczami, czując się jak jej córka.
-Z Chrisem? Wiedziałam, że kiedyś będziecie razem.-pisnęła.
-Nie, nie z nim.- jęknęłam.
-To z kim?
-Z Justinem.
-Z Bieberem?! Kurwa odbiło Ci?- zaczęła się drzeć.
-On ma imię. Ja kończę, bo za godzinę wychodzę.- rozłączyłam się. Byłam wkurzona. Znowu. Czasami się zastanawiałam nad sensem przyjaźni z nią. Cały czas zachowywała się jak moja matka. Nie znosiłam tego. Zawsze taka grzeczna, ułożona.. Dobra, nieważne. Stwierdziłam w myśli. Poszłam do łazienki poprawić makijaż i włosy oraz przebrać się w nowe ciuchy. Nucąc swoją ulubioną piosenkę, zeszłam na dół do rodziców, by uświadomić ich, że za 15 minut wychodzę. Nie byli przychylni, ale się zgodzili. Zadowolona wyszłam przed dom. Justin przyjechał trochę wcześniej. Wsiadłam bez wahania do jego czarnego BMW.
-Hej Justin. Gdzie jedziemy?- spytałam podekscytowana.
-Hej śliczna. Bosko wyglądasz. Zobaczysz.- powiedział. Sparaliżowały mnie jego perfumy i to jak wyglądał. Przygryzłam wargę.
-Dziękuję. Ty też świetnie wyglądasz.- nie odpowiedział nic, zauważyłam tylko jego uśmieszek. Dojechaliśmy do nieznanego mi miejsca. Niby ogromne, zwykłe pole, ale magiczne.
-To tutaj. Tutaj zawsze przyjeżdżam, gdy coś mnie gryzie i chciałem pokazać Ci to miejsce.- obserwował mnie.- Jesteś spięta jakaś i wkurzona, zgadłem?
-Nie.. tylko..
-No powiedz. Ja znam się na ludziach.- położył gruby, bordowy koc na trawie i poklepał miejsce obok siebie, by zakomunikować, że mam obok niego usiąść.
-Co raz częściej po prostu kłócę się z przyjaciółką, a Ty jesteś tematem głównym naszych kłótni. Nie powinnam Ci o tym mówić, ale czuję, że jesteś bardzo dobrym człowiekiem i mogę Ci ufać.- czułam, że emocje biorą górę.
-Ja? Coś jej zrobiłem? Wkurza mnie takie coś. Nawet mnie nie zna. Nie przejmuj się.- położyliśmy się i patrząc w niebo, prowadziliśmy dalszą rozmowę.
-Nie, właśnie mnie też to wkurza. Ocenia Cię i słucha plotek, a nie zna prawdy i Cię ocenia. Dzisiaj mi się zapytała czy mi nie odbiło, że z Tobą wychodzę. Bardzo mnie to boli, bo oddalamy się od siebie, a jesteśmy przyjaciółkami już od ponad 10 lat.
-Nie musisz mnie tak bronić. Wiesz.. wszyscy się ode mnie odwrócili i dlatego plotkują o mnie. Nie znają mnie. Nie obraź się, ale tak się nie zachowuje przyjaciółka.- przybliżył się do mnie i położył się na boku, podpierając się łokciem. Bawił się moimi włosami. Uśmiechnęłam się. Odwzajemnił uśmiech.
-Cały czas jej tłumaczę, że Ty taki nie jesteś.
-Nie jestem święty, ale nie jestem potworem. Nie możesz też robić ze mnie anioła.
-Ale Ty nim jesteś Justin.- pociągnęłam go za koszulkę i pocałowaliśmy się. Moje emocje wzięły górę i nie mogłam powstrzymać się od tego, by go pocałować. Okej, nie znaliśmy się praktycznie, ale to nie było w tym momencie ważne.
-Podobasz mi się mała.
-Ty mnie też się bardzo podobasz. To powiedz coś o sobie.
-Okej, ale może z Ciebie zejdę hmm?- kiwnęłam głową i położyliśmy się wtuleni w siebie. Rozmawialiśmy tak z około 2 godziny. Dowiedziałam się gdzie mieszkał, jak jego rodzice mają na imię i dowiedziałam się o tym co lubi, a czego nie lubi. Ja też powiedziałam coś o sobie, tak przecież wypada. Spędziłam z nim dzisiaj bardzo miłe chwile i szkoda, że musiałam już jechać do domu.
***
Zaparkowałem samochód na swoim podjeździe. Nienawidziłem tego uczucia. Tego, że jest ryzyko zakochania się. Nie chcę powtórki z rozrywki. Dlaczego akurat kurwa ona? Odpaliłem papierosa i nalałem trunek do szklanki. Kopnąłem z całej siły krzesło. Poleciało na mały stolik, który się roztrzaskał.
-Kurwa! Kurwa mać!- zacząłem się drzeć. Rzuciłem szklanką o ścianę.- Jebane gówno kurwa!- krzyknąłem jeszcze głośniej i opadłem na łóżko. Przetarłem spocone czoło. Wszystko wraca. Wszystko to co było. Nie chcę, by było tak, jak wcześniej. Wstałem i zacząłem sprzątać roztrzaskane szkło. Po około 30 minutach, pokój był już w miarę czysty. Opadłem na łóżko pijąc wódkę i zapalając papierosa. Kładąc głowę na poduszkę, rozpłakałem się jak małe dziecko. Ta pieprzona bezsilność. Ta wypełniająca się pustka. Ona. Jej uśmiech. Zamknij się. Ty chcesz ją tylko wykorzystać. Karciłem siebie w myśli, ale tak się nie da. Nie umiem. Justin Ty bardzo dobrze wiesz jak ranić. Tak, aż za dobrze.
***
Ubrana już w piżamę, zadzwoniłam do Sam. Nie odbierała, więc musiałam zostawić wiadomość. "Sam jutro musimy się spotkać. Odpisz." Oblizałam usta i podsumowałam dzisiejszy dzień. Był niesamowity, a Justin taki miły, dobry i spontaniczny. Bosko całuje. Jest seksowny. Ideał, nieprawdaż? Westchnęłam i patrzyłam w sufit. Chyba tak już jest, aby uzyskać jakąś osobę, tracimy inną. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Po tylu latach przyjaźni, po tylu wspólnych chwilach trzeba to skończyć. Otarłam łzę dłonią i zamknęłam oczy. Powróciły wszystkie wspomnienia. Zacisnęłam zęby. Miałam natłok myśli. Nie umiem wybrać. Nie mogę.
-Alex, mogłaś powiedzieć, że już jesteś. Tak cicho się wkradłaś.
-Zmęczona jestem.
-Płakałaś? Co się stało. Wiesz, że..
-Wiem, że mogę Ci wszystko. Chodzi o moją przyjaźń. Jutro Ci wszystko wytłumaczę. Chcę iść spać. Dobranoc. Kocham Cię.- uśmiechnęłam się, a mama cmoknęła mnie w czoło. Chciałam odpłynąć.
***
Wyciągając ostatniego papierosa spojrzałem na zegarek. Była godzina 1 w nocy. Chwiejnym krokiem podszedłem do łóżka i chwyciłem kluczyki do samochodu. Wsiadłem do niego i ruszyłem do domu Drew. Musiałem z nim pilnie porozmawiać i ewentualnie się naćpać.
-Stary, mamy problem.
-Jaki? Btw, co chcesz?
-To co masz. A więc. Wczoraj wychodząc od brunetki jakiś cały czas mnie śledził. Musimy się dowiedzieć kto to i zabijemy gnoja.- uderzyłem pięścią w stół.
-Spokojnie Justin. Nie uderzaj tak, bo wysypiesz.
-Jak mam być kurwa spokojny? Może ktoś chce nas zabić albo porwać, a Ty tak spokojnie? No kurwa Drew. Co się z Tobą dzieje? Stary..
-Nic Justin. To Ty się zmieniłeś. Niektórzy z grupy się Ciebie boją.  Na serio. Nie pamiętasz już co zrobiłeś Kendallowi? Nie pamiętasz? Przez Ciebie leżał 2 tygodnie na intensywnej terapii.
-Poniosło mnie. Nie pierdol tylko polej i wysyp kreskę. Chcę dzisiaj zapomnieć jak mam na imię.- przewróciłem oczami. To jedyna ucieczka od problemów i tego co się ze mną dzieje.
-No to na zdrowie brachu.- wysypał biały proszek na stół i zaczęła się zabawa.



Od autorki:
Hej mordki.
Przepraszam, że taki krótki, ale mam naukę i
nie mam dostatecznej weny.
Teraz 13-15 marca mam rekolekcje i nie idę.
Na pewno dodam jakiś długi rozdział i na jednego
i drugiego bloga.


Czytasz=Komentujesz

4 komentarze: