-Przyszedłem do matki w odwiedziny. Myślałeś, że do Ciebie? Nie chcę znać takiego popierdolonego psychopaty jak Ty. Gówno osiągniesz w życiu. Masz nasrane w kartotekach. Jesteś udupiony, pierdolony nieudaczniku.- to bardzo zabolało, wypowiedział to wszystko przy mamie, ale to jego wina! To on całe życie źle mnie traktował. Uczył mnie przemocy. Teraz to koniec. Mogę iść do pierdolonego więzienia. Rzuciłem się na ojca i zacząłem okładać go pięściami. Mama wpadła w panikę.
-Mamo, weź samochód i wyjedź! W moje torbie są pieniądze i komórka. Weź to wszystko i wyjedź kurwa!- krzyknąłem szybko na jednym oddechu i po chwili usłyszałem chrupnięcie oraz poczułem niesamowity ból lewego przedramienia. Złamał mi rękę. Teraz to ja dostawałem po twarzy. Broń wyleciała mi z ręki i nie mogłem jej sięgnąć. Skorzystałem z małego luzu i uderzyłem go w bardzo czułe miejsce. Złapał się za krocze, po czym wymierzyłem zdecydowany cios w jego szczękę i brzuchu. Kopnąłem go ponownie w brzuch i płuca. Zaczął dławić się krwią. Wymierzyłem broń w niego.
-Game Over, kutasie.- mruknąłem, trzymając się za brzuch. Czułem stróżki krwi spływającej po mojej twarzy. Słyszałem mój oddech i bicie serca oraz odpalany samochód.
***
Chodziłam w jedną i drugą stronę. Cholera, mama na pewno się zorientuje, że kłamię. Boję się, że dadzą mi szlaban do końca życia. Nie chcę, aby się dowiedzieli o Justinie. Nie wiadomo jakby zareagował Justin. Boję się o niego. Spojrzałam na swoją komórkę. Wybrałam numer Justina. Bip. Bip. Bip. Bip. Bip. Bip. Bip. Bip. Bip. Bip. Nie odbiera. Cholera. No, ale co mogło się stać? W jego przypadku wszystko, kretynko. Wstałam gwałtownie z łóżka i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Chris jest w tym gównie. Sam nie chce znać. Nie mam nikogo innego, nie licząc koleżanek, ale to by było chyba dziwne, że nagle bym się z nimi spotykała. Cholera jasna by to wszystko wzięła. Usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Hej, Alex.- wszedł Chris.
-Hej. Um.. nie chce być niemiła, ale co się stało, że przyszedłeś?- usiedliśmy na kanapie.
-No w sumie.. Są dwie rzeczy. Jedna- jesteś moją przyjaciółką. Druga- nie wiem gdzie jest Justin. Nie odbiera ode mnie i chłopaków. Martwimy się, że coś się stało.
-Ja też nie wiem. Wiem tylko, że rozmawiał przez telefon i był nieźle wkurzony.- na mojej twarzy pokazało się zmartwienie i strach. Justina stać na wszystko.
-Nie martw się. Justin.. wychodził ze wszystkiego. Jak będę coś wiedział, to Ci powiem. Słońce..- Chris objął mnie, a po moim policzku spłynęła łza.- Musisz być silna.
-Jestem, ale jestem po prostu zmęczona tym wszystkim, a wiem, że będzie jeszcze gorzej. Kocham Cię Chris..
-Ja Ciebie też.- pocałował mnie w policzek.
-Co miałeś na myśli, że nie z takich rzeczy wychodził?- spojrzałam na niego.- Szczerze, Chris.
-No nie wiem.. kula przebiła mu bark, utkwiła mu w jamie brzucha, został dźgnięty nożem, kilka razy. Ma niezłe blizny. Wiele, wiele przeszedł, ale się nie poddał. On bardzo kocha swoją matkę i zrobi dla niej wszystko. Teraz zabrał ją od ojca, który..- urwał.
-Który co?
-Nie mogę Ci powiedzieć. Przepraszam, Alex. Nie mogę i tak za dużo mówiłem.- złapał się za głowę i nią pokręcił. Spojrzałam momentalnie na zegarek. Wskazywał kilka minut po 17. Usłyszałam otwieranie drzwi. Zajebiście. Pomyślałam.
-Chris? Co Ty tutaj robisz, chłopcze?- wstaliśmy oboje i wpatrywaliśmy się w moją mamę jak idioci.
-Uhm.. Chris przyszedł mi pomóc z matmie. Na tylu lekcjach mnie nie było i nic nie rozumiałam, więc po prosiłam go o pomoc.- uśmiechnęłam się.
-Tak.. Alex zupełnie nie wchodzą statystyki i pierwiastki, a o równaniach z trzema niewiadomymi nie wspomnę.- zaśmiał się sztucznie, ale jakoś ten kit łyknęła.- Ja pójdę. Do widzenia. Mam nadzieję Alex, że czujesz się lepiej i jutro będziesz.- puścił mi oczko i wyszedł. No, to zaczęło się przedstawienie.
-Martwiliśmy się, ale ktoś musiał zostać u cioci. Słuchaj, mogłaś zadzwonić..
-Ale..
-Nie przerywaj mi!- uniosła głos, co bardzo mnie zdenerwowało.- Wyjeżdżamy, a Ty nawet nie piszesz, nie dzwonisz. Co ja mam sobie myśleć, Alex?! Ile masz do cholery lat?! Po to masz komórkę, aby dzwonić i pisać. Nauczycielka dzwoniła nawet, że nie ma Cię w szkole.- była zawiedziona, a ja musiałam cały czas ją okłamywać. Czułam się z tym potwornie.
-Um.. ja, przepraszam. Nie chciałam Was denerwować, a wiem, że macie wiele na głowie i tak no.. wyszło. Nie cofnę czasu, ale nie zrobiłam tego specjalnie.- tłumaczyłam się. Chyba zacznę moje kłamstwa zapisywać, bo daję głowę, że kiedyś się pogubię.
-Nie mam siły już. Idź na górę.- usiadła i przetarła twarz. Spuściłam głowę i z łzami w oczach opuściłam salon. Potrzebuję Justina. Teraz.
***
Krew była rozlana po całym salonie. Wykończyłem go, włożyłem w to całe swoje zaangażowanie i siły. Splunąłem na niego. Niech się dzieje co chce. On nigdy już mnie nie tknie, mojej mamy i nigdy mnie tak nie nazwie. Utykałem i trzymałem się za brzuch. Wszystko mnie bolało, a najbardziej złamana ręka. Niedawno miałem złamaną, a teraz ponownie. Przetarłem dłonią twarz, ale byłem cały umazany we krwi. To nie wyglądało dobrze.. To wyglądało jak z najgorszego horroru. Kopnąłem go ostatni raz i wyszedłem z domu. Odpaliłem samochód i ruszyłem do chłopaków. Musiałem zadzwonić po ekipę, aby sprzątnęli to gówno. Nie miałem ochoty ściągać policji na chłopaków, bo i tak już się na nas czają. Nie mogą być odpowiedzialni za moje wyskoki. Załatwiłem ekipę i skupiłem na drodze. Byłem wykończony. Zabiłem swojego własnego ojca. Powinno się mieć niby do niego szacunek, ale on nie szanował mnie- swojego własnego syna. Uczył mnie agresji, maltretował mnie i mamę, ale musiałem to znosić. Wpierdolił mnie do szpitala psychiatrycznego, podczas gdy to właśnie on był psychopatą. Niestety, ale prawdą jest, że jestem taki sam jak on. Jestem nawet gorszy. Czy ktoś taki jak ja, zasługuje na cudowną dziewczynę, cudowną matkę i cudownych przyjaciół? Ja na nic nie zasługuje. Wszystko mnie niszczy. Wszystko, czego nie dotknę, staje się martwe. Jestem koszmarem. Jestem nic niewartym idiotą. Podjechałem pod siedzibę i wysiadłem obolały z samochodu. Była godzina 21, a ja już byłem zmęczony.
-Ja pierdole.. co z Tobą?- Ryan wstał ze swojego fotela. Dotknął mojej ręki, która była widocznie złamana.
-Odpierdol się. Nie jestem gówniarzem.- wyszarpnąłem mu swoją rękę, ale jęknąłem z bólu.
-Justin.. jak mam się odpierdolić, skoro Twoja koszulka jest od krwi, masz złamaną rękę, że kość prawie przebija Ci rękę, a Twoja twarz jest cała posiniaczona oraz trzymasz się za brzuch.- spojrzał na mnie z powagą. Ryan zawsze był dla mnie jak prawdziwy "ojciec". No cóż.. był wiele straszy ode mnie. Miał prawo się tak zachowywać, bo znamy się już kilka lat. Jestem dla niego jak syn i tak się czuję. Mimo tego nie chciałem pokazywać słabości.
-Dobra, Ryan. Pogadamy z nim jutro. On ledwo na nogach stoi.- miał rację. Chciałem się ruszyć, ale szybko zbliżyłem się do kanapy i tak po prostu na nią opadłem. Jestem chyba martwym aniołem.
***
Z myślenia, wyrwał mnie dzwonek mojego telefonu.
-Chris? Wiesz, co z Jus'em?- zapytałam zdenerwowana.
-Nie jest najlepiej. Jutro z nim porozmawiamy, bo on nie jest zdolny w tym stanie do rozmowy. Będzie okej, ale teraz on potrzebuje spokoju i odpoczynku. Jest okej.
-No..- rozłączył się. To było dziwne. Wyciągnęłam z szafy cieplejsze ciuchy i rozejrzałam się po domu. Wyszłam z pokoju, zostawiając ciuchy u siebie.
-Idę spać, mamo. Jutro mam szkołę.- powiedziałam, całując jej policzek. Miała na brzuchu książkę, ale i tak ledwo kontaktowała.
-Yhym. Papa.- uśmiechnęłam się i wyszłam. Ubrałam wcześniej przygotowane rzeczy i wyszłam małym wyjściem dla psa od strony ogrodu. Wzięłam rower i jechałam w stronę ich "siedziby". Bałam się, że Justinowi jest coś poważnego. Po kilkudziesięciu minutach byłam na miejscu i weszłam do nich.
-Alex..?
-A kto?
-Twoim zdaniem, to jest okey?- czułam, że zbiera mi się na płacz.
Od autorki:
Dobiliście 10 komentarzy, nie licząc jednego. ^^
Po raz setny to powiem KOCHAM WAS.
BARDZO WAS KOCHAM.
Nie wyobrażam sobie mojego bloga bez Was.
Rozdział.. myślę, że jest w porządku. (:
W każdym jakaś akcja, ale ostrzegam, że na
jakiś czas, ZA jakiś czas
Justin na troszeczkę zniknie, ale nie martwcie się. (:
Ups.. musiałam wypaplać, bo chcę Was na to przygotować.
ZAWSZE POWIADAMIAM NA DRUGI DZIEŃ, PONIEWAŻ PO NOCY NIE CHCE MI SIĘ INFORMOWAĆ.
♥
Do NN.
Może piątek/sobota.
Czytasz=Komentujesz
Zajebiste:*
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że ona zrobiła źle jadąc tam do niego : D
OdpowiedzUsuńCałkiem niezły rozdział.;)
OdpowiedzUsuńWow ;d ten rozdział był nieziemski. @irresistible_66
OdpowiedzUsuńSuper rozdział uwielbiam cię a za gifa się nie gniewam :)) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń"Wszystko mnie bolało, a najbardziej złamana ręka. Niedawno miałem złamaną, a teraz ponownie" - w dwóch zdaniach obok siebie użyłaś słowa 'złamana', nie brzmi to za ciekawie, lepiej by było jakbyś znalazła synonim.
OdpowiedzUsuń"[...]masz złamaną rękę, że kość prawie przebija Ci rękę[...]" - ta sama sytuacja co wyżej. Drugie użycie słowa 'ręka', mogłabyś zastąpić słowem 'skórę'.
Jeszcze jedna sprawa. W opowiadaniach/powieściach zaimki rzeczowne, typu 'Tobie', 'Ci', 'Ciebie' etc. piszemy z małej. Nie zależnie czy znajdują się w dialogu czy opisie czynności, wspomnieniach bohatera.
Nie piszę tego by jakoś Cię zdemotywować, a właśnie zmotywować. Ja doskonale wiem, że czytanie komentarzy, gdzie wytykają błędy do najprzyjemniejszych rzeczy nie należy, ale pomaga. Nie bierz tego do siebie i nie myśl, że się wywyższam czy coś. Po prostu chcę Ci pomóc. : )
Nie wiem czy to robisz, ale przed dodaniem, lepiej jest przeczytać tekstu kilkanaście razy, wyłapać wszystkie błędy i powtórzenia. : )
A co do treści:
No, no, no. Jestem cholernie ciekawa jak to się dalej potoczy i co będzie z Alex i Justinem.
Czekam na więcej.
Pozdrawiam
Darkness.
Bardzo mnie to cieszy, że wyłapujesz błędy. Ja czytam kilka razy, ale to się dzieje w nocy, więc mogę nie kontaktować. Na pewno wezmę Twoje wskazówki do serca. ♥
Usuńniezły, niezły :D
OdpowiedzUsuńhuh, love *.*
OdpowiedzUsuń@_fidelidad
o kurde to sie porobilo biedny Justin :C szkoda mi sie go zrobiło ale robi to wszystko bo kocha swoją matkę więc go rozumiem
OdpowiedzUsuńGenialny :D
OdpowiedzUsuńBiedny Jus :(
Jest mi go strasznie szkoda ...
Ale dobrze, że ma Alex :)
:*